Od wydawcy
Postanowiliśmy przedstawić P.T. Czytelnikom obszerny fragment książki Czesława Dziekanowskiego Frutti di mare, traktującej, mówiąc najogólniej, o proteście robotniczym w Gdańsku w roku 1970 i 1980. Fragment tu publikowany dotyczy dramatycznych i tragicznych wydarzeń roku 1970.
W poglądach na tę książkę nie ma zgodności opinii zarówno co do oceny jej artystycznego kształtu, jak i politycznej wymowy. Widać to jasno w załączonej dokumentacji do wydania, a publikujemy tu ledwie cząstkę owej dokumentacji. Jest to więc książka kontrowersyjna co się zowie, w sam raz dla Almanachu, w którym chętnie publikujemy teksty prowokujące do dyskusji.
Dziekanowski we Frutti di mare dotyka żywej tkanki historycznych zwrotów ostatniego piętnastolecia Polski. I jest to bolesne, a w każdym razie niepokoi. Pewnie dlatego, że technika pisarska, jaką się posługuje, niezwykle przekonująco ukazuje mieszankę rozmaitych konkretnych racji oraz motywów ludzkich działań z emocjami i namiętnościami tworzącymi żywioł.
W chłodnej, wieloczynnikowej, systematycznej analizie – choćby najbardziej obiektywnej i sprawiedliwej – ludzkie przeżycia i ludziki los bledną, obiektywizują się. Dramat staje się procesem, który łatwiej poddaje się analizie, ale nie wywołuje wzruszeń. Dziekanowski odwrotnie – z procesu uczynił dramat. Nie posłużył się przy tym – co byłoby najłatwiejsze – losem jednostkowym, bohaterem, którego racjom moglibyśmy współczuć. Dał nam całą panoramę bohaterów i racji, uczłowieczył bohatera zbiorowego i zmusił do przejęcia się jego losem i jego dramatami. Wygląda to na próbę urzeczywistnienia postulatów proletkultu, i to próbę zrealizowaną przekonywająco.
Zdecydowaliśmy się usunąć z tekstu Dziekanowskiego nazwiska występujących tu postaci i zastąpić je przypadkowymi literami. Tekst może i traci w ten sposób nieco na autentyzmie. Ale za to bardziej klarowna staje się jego literacka sytuacja. Myślę, że wykorzystywanie Frutti di mare dla doraźnych politykierskich i personalnych gier byłoby nadużyciem. A jest tu pokusa niewątpliwa. Tymczasem Frutti di mare nie jest dziełem obiektywistycznym jak każde dzieło literackie. Nie wyważa racji stron. Jego siła leży nie w sferze prawdy obiektywnej, lecz prawdy artystycznej, której historyczność dopiero się weryfikuje. Ukazuje krótki odcinek czasu, w którym następuje wyładowanie napięć i emocji bez analizy ich wcześniejszych uwarunkowań i późniejszych skutków. I pogląd na ten moment, na tę chwilę wybuchu wzbogaca. I w tym sensie, przede wszystkim w tym sensie, ma znaczenie i wagę polityczną.
„Robotniczy” blok Almanachu wzbogacają poezje autorów związanych z Robotniczym Stowarzyszeniem Twórców Kultury, które w ostatnich latach zyskało rozgłos jako organizator i mecenas życia kulturalnego w środowiskach robotniczych. Z sympatią i życzliwością odnosimy się do działań RSTK i dlatego niech mi będzie wolno w związku z tekstem wprowadzającym pani Janiny Graban życzliwie zgłosić pewną uwagę. Prometejska rola klasy robotniczej w szeroko pojętej kulturze współczesnej wynika z miejsca i roli tej klasy w społecznym procesie wytwarzania. I nie ma w tym nic z mistycznego pomazania. Gdyby klasa robotnicza zrezygnowała z wytwarzania dóbr materialnych na rzecz twórczości literackiej czy jakiejkolwiek innej, przestałaby być po prostu klasą robotniczą. Mogłaby wówczas opisywać czy przedstawiać etos pracy, ale przestałaby go tworzyć i utraciłaby „prerogatywy” klasy prometejskiej. Nie są także robotnicy w kulturze „klasą dla siebie”. Samoobsługa kulturalna robotników jako program jest postulatem bardzo wątpliwym i po prostu niemożliwym do realizacji, a także wcale nie prometejskim, lecz zaściankowym.
Z poezji publikujemy poza tym odrębnie wiersze Henryka Dąbrowskiego, którego traktujemy jako poetę osobnego z uwagi na jego literacki dorobek, Jerzego Duńca idącego własną drogą oraz Marka Pietrzeli.
W bloku „Rewolucyjny syndrom” drukujemy fragmenty książki Michała Komara poświęconej dziejom sekt radykalnych oraz krytyczną analizę książek Stanisława Wita-Wilińskiego i Stanisława Esdena-Tempskiego, której dokonał Andrzej Urbański.
Ponadto w prozie fragmenty kłopotliwej i zaskakującej książki Jacka Krakowskiego oraz blok tekstów poświęconych tematowi choroby, cierpienia i umierania. Temat ten ujmowany jest rozmaicie: od obiektywnej i spokojnej relacji lekarza, poprzez przejmującą opowieść pielęgniarki i pacjentki w jednej osobie, do migotliwej gry wysublimowanych literackich wrażeń i odczuć Jaśmiornicy Krystyny Sakowicz oraz humoreski Zbigniewa Batko.
W dziale krytyki Anna Nasiłowska analizuje twórczość Zbigniewa Herberta.
Łukasz Szymański
Wrzesień 1986