Tajemnicy śmierci nikt nie zbadał i nikt nie zbada. Niewiarygodne jest już to, że znalazł się ktoś, kto z badania tajemnicy śmierci robi swój pisarski cel (…) Andrzej Łuczeńczyk narusza niewątpliwie sferę tabu w takiej literaturze, która nie korzysta z licencji dla beletrystyki sensacyjnej lub kryminalnej i piśmiennictwa filozoficznego lub naukowego. Istnienie tabu akurat w literaturze wysokiej nasuwa podejrzenie, że tworzy je jakaś ryzykowność artystyczna, której przyczyny tkwią w przekroczeniu kompetencji wyobraźni, w niesprawdzalności w tej sferze rezultatów poznawczych jej funkcjonowania.
Na tę ryzykowność Andrzej Łuczeńczyk znalazł własny sposób w absolutnej rzeczowości i w absolutnej precyzji toku narracyjnego. Zarówno w narracjach przedmiotowych (Kiedy otwierają się drzwi, Wilk, w pewnym sensie także Gra w szachy), jak i podmiotowych (Błyski i Nocny tramwaj) wyeliminował całkowicie wszelki bezpośredni wyraz uczuć, zmienił się jako narrator w boskiego obserwatora i rejestratora czynności i działań postaci, w szczególnie drastycznych przypadkach (technologia zabijania innych lub siebie) sugerując opowiada nie o istotach ludzkich, lecz o mechanicznych robotach (Błyski) lub o demonicznych mediach (Nocny tramwaj) Te oszczędne i enigmatyczne sugestie w opowiadaniach Błyski, Nocny tramwaj są potrzebne, łagodzą one nieco niesamowitość utworów, z których jeden – Nocny tramwaj – mało ma sobie równych w literaturze zgłębiającej najstraszniejsze możliwości natury ludzkiej.
z recenzji Henryka Berezy