Kiedy urodziłem się, u kołyski mojej pojawiły się dwie wróżki, oczywiście dobra i zła.
Zła, chichocząc szatańsko, wysyczała: „Nieszczęsny niemowlaku, los twój nie do pozazdroszczenia, ha, ha, ha. Przez długie lata w bólach i mękach rodzić będziesz dowcipy, w pocie czoła wykrzesywać iskierki wesołości ze spraw po większej części bardzo niewesołych. Biada ci, osesku!”
Ale dobra wróżka kopnęła ją w kostkę i powiedziała ze słodyczą: „Nie przejmuj się krakaniem tej zołzy, maleńki. Bo za to w 1966 roku «Iskry» wydadzą płody twojej męki w tomiku pt. Moja tfurczość”
Obie przepowiednie sprawdziły się.
z okładki