Noniusz. Wspominki z życia zewnętrznego

Cena detaliczna:

280.00

Brak w magazynie

Rozpoczynanie nowego kajetu szkolnego łudzi za każdym razem nadzieją, że teraz już z pewnością będzie to zeszyt tak piękny i tak mądry, iż zadziwi świat, nauczyciela, a głównie – zaspokoi tęsknotę własną do ideału. Są zresztą ludzie umiejący pierwszą stronicę prolongować naprawdę aż do ostatniej kartki w jej czystości, potoczystości, z pięknymi podkreślenia­mi tytułów, z prostymi kreskami odmierzonego marginesu. Dwu takich znam, jeden jest pisarzem, drugi zoologiem, a po­rządek na ich biurkach, precyzja zaostrzonych ołówków, ba, u literata nawet sumienny harmonogram godzinowy zajęć (do wypełniania klatek odpowiednimi kolorami: „wykonano – zostało do zrobienia”), ich żelazna dyscyplina warta bezustan­nej, jednakowo zasłużonej piątki, wszystko to razem tworzy we mnie posępny kompleks ,,tego-kto-nie dogania”. Nigdy nie doganiałem, zawsze byłem o fazę, dwie w tyle. Usprawiedliwia­ło się to-rzeczywiście częstymi i przewlekłymi – chorobami, po których należało uzupełniać szkolne wiadomości, wciąż nie uzupełnione naprawdę, ciągle z zaległościami, i, co gorsza, w klasie mówiono o sprawach, których nie byłem świadkiem, bo miałem anginę, których nic rozumiałem, gdyż je wyjaśniano podczas mojego bronchitu, które stawiały kolegów stale o oczko wyżej, o krok dalej; niekoniecznie w nauce, ale w drobiazgach życia, w pojmowaniu aluzji, w skojarzeniach nawiązanych pod moją nieobecność. To się wreszcie sumuje, to w końcu stawia na czole stempelek FRAJER – i z tym piętnem, wypalonym silniej niż rozżarzonym żelazem, przychodzi żyć dalej, aż się człek przyzwyczai, zostaje tym cholernym „Noniuszem” bez ratunku.
– Noniusz! Noniusz! – ryczeli ci z drugiej gimnazjalnej w tłumie zbiegającym na dziedziniec szkoły Górskiego, a szło właśnie o mnie, piegowatego okularnika, tłustego jak prosię, z szóstego oddziału, czyli jedenastego, potem dwunastego semestru. Dlaczego zawsze musieli tępić mnie, obstępować zwartym kołem, trącać pięścią w łeb i pytać pogardliwie:
– Wiesz, że jesteś Noniusz?
– Co to znaczy, co to znaczy „Noniusz”? – błagałem o wy­jaśnienie, obracając się w kręgu oprawców. – Dlaczego Noniusz?
– Przejrzyj się w lustrze, to zrozumiesz – szydził blondynek, noszący wprawdzie jak ja okulary, ale okulary upiorne, bo dla zaawansowanego dalekowidza, więc z bladych oczu robiły się za szkłami powiększającymi straszne, ogromne, pływające na boki ślepia.

fragment książki

Oprawa

Miękka

Numer wydania

I

Seria wydawnicza

Autentyk

Data wydania

1986

Liczba stron

260

ISBN

83-207-0626-2

Opracowanie graficzne

Szymon Kobyliński

Źródła zdjęć/reprodukcji

z archiwum autora