Największy urok tej książki polega nie tyle na zaletach jej stylu lub bogactwie zawartych w niej pożytecznych wiadomości, ile na tym, że mówi ona szczerą prawdą. Na jej kartach zapisane zostały fakty, które istotnie się wydarzyły. Autor może to i owo dorzucił od siebie, ale wielkiej fatygi sobie przy tym nie zadał. Jerzy, Harris i Montmorency nie są poetyckimi ideałami, tylko istotami żywymi z krwi i kości, czego najlepszym dowodem jest Jerzy, który ma swoje sto siedemdziesiąt funtów żywej wagi. Pewne dzieła przewyższają może tą książką głębią myśli i znajomością natury ludzkiej. Inne znów mogą się z nią zmierzyć dzięki oryginalności pomysłów i z racji swych rozmiarów. Ale jeszcze się nie pojawiło nic takiego, co by zaćmiło prawdomówność, beznadziejną wprost i nieuleczalną, tej książki. To zaś więcej niż wszystkie inne jej powaby uczyni ją — miejmy nadzieję — dziełem cennym w oczach poważnie myślącego czytelnika. I doda wagi nauce moralnej, jaka płynie z naszego opowiadania.
Londyn, w sierpniu, 1889
Recenzja
Felieton Michała Komara Xiegarnia.pl